top of page

Minimalizm daje wolność

  • Writer: Ewa Nowakowska
    Ewa Nowakowska
  • Feb 15
  • 3 min read

ree


Wielokrotnie wchodząc do niektórych mieszkań na dzień dobry czuje się przytłoczona i myślę sobie, jak oni tu żyją i funkcjonują. Nie chodzi o to, że nawet jest bałagan, ale po prostu dużo wszystkiego, a każda rzecz to energia, historia, kolor, kształt, intencja, która z kolei wywołuje w nas bodziec, czy to wizualny czy uczuciowy. Pomyśl, jak masz mnóstwo różnych rzeczy na ścianach, czy na odkrytych regałach to czy to daje Ci możliwość skupienia się i uczucia spokoju? Mocno wątpliwe. Wręcz jestem przekonana, że nie, tylko być może nie zwracasz na to nawet uwagi na co dzień, a nie wiesz, dlaczego jesteś zmęczona/y, rozdrażniona/y, czy przebodźcowana/y. Oczywiście zakładam, że to wynika z wielu innych czynników, ale przestrzeń w tym powinna pomagać i kiedy wracasz do swojego mieszkania powinno być Twoją oazą spokoju, budowania baterii na dalsze działania. Jednak często wpadamy do mieszkania zmęczeni po całym dniu pracy, gdzie już dostaliśmy mnóstwo bodźców, przekazano nam różną energię od ludzi, więc jesteśmy już naładowani jakąś ilością energii, która często jest obciążająca. Zatem mieszkanie, do którego wracamy, powinno dać nam otulenie, bezpieczeństwo i zapewnić spokój od bodźców, powinno być rodzajem „schronienia”, gdzie czujemy poczucie ładu i spokoju. Jednak wpadamy często i tu pranie, tam zabawki dzieci, tu jakieś naczynia w kuchni do pozmywania. Fakt, że sam minimalizm nie posprząta za nas, bo używamy rzeczy, ale zapewniam, że posiadanie mniej rzeczy sprawi, że zarządzenie porządku zajmie nam dużo mniej czasu, niż w przypadku dużej liczby rzeczy. W dobie, kiedy wszystko jest dostępne i jesteśmy zalewani mnóstwem informacji o nowościach o kolejnych rzeczach, które rzekomo mają nam ułatwiać życie, często są po prostu zbędnym wydatkiem, a później walają się po mieszkaniu z miejsca na miejsce. Naprawdę potrzebujemy mniej niż nam się wydaje. Te potrzeby, które wydaje nam się, że są nasze, są bardzo często wykreowane przez specjalistów od sprzedaży i marketingowców, którzy już wiedzą doskonale jak zagrać na naszych emocjach i deficytach, abyśmy chcieli znów coś kupić. 


Często decyzje zakupowe podejmujemy w chwilach, kiedy jest nam smutno, czy chcemy się pocieszyć. Tak jak Katarzyna Kędzierska mówi w swojej książce „Chcieć mniej” wielokrotnie chodziła po galeriach handlowych po wielu godzinach pracy, aby kupić sobie „nagrodę” za ciężką pracę i utracony czas, który mogła spędzić inaczej niż w korporacji. 


Robert Gryn w jednym z swoich wywiadów bardzo dobrze podsumował, że wielu ludzi dba o swój dom, o swój strój, samochód, ale nie inwestuje zupełnie w siebie, w swoją wiedzę, w kursy, w naukę nowego języka, czy po prostu uczenie się nowych rzeczy. Często żyjemy bowiem w kołowrotku pracy i nie zwracamy uwagi na to, że wydajemy na jedzenie na mieście, na modne gadżety, czy kolejne ubrania, wydając na to sporą część swoich finansów. Po co to robimy? Niestety często by zaimponować ludziom, z którymi obcujemy, a nawet czasami ich nie lubimy, albo wcale nie są dla nas ważni. I tu płynnie przechodzę do tematu statusu i sukcesu. W dzisiejszych czasach bowiem wielu ludzi chce pokazać, że ma jakiś status, tylko zastanówmy się po co? Karminy swoje EGO, a czym jest EGO, a zlepkiem kompleksów, deficytów. Jak ktoś jest pewny swojej wartości, nie potrzebuje pokazywać ludziom, że ma drogi nowy samochód, a w ogóle często jest on na kredyt (haha), więc co to za status? Kogo chcemy oszukać? To samo dotyczy markowych ubrań. Tak jak pisałam w poście „20 rzeczy, których nie kupuję?” można kupić dobrej jakości ubrania, ale tzw. no name, które są tzw. luxary minimalism, a nie obnoszenie się z wielkim napisem „ARMANI” czy „GUESS” pokazując niby co? Przecież to ani klasa, ani wysoki status. Uwielbiam w takich sytuacjach zadać pytanie. Skoro jesteś taki bogaty i masz taki status, to czemu musisz wciąż pracować na etacie?  Chyba, że robisz to z wyboru i przyjemności ☺ Jednak, gdzie jest ten Twój status i wolność finansowa jak nie podróżujesz, nie żyjesz dniem jakim chcesz, tylko wciąż jesteś niewolnikiem pracy? I to jest mocno powiązane z definicją sukcesu. Czym jest dla Ciebie sukces? Całe szczęście coraz więcej się budzi i wychodzi ze schematu i marazmu już od wielu lat, ale wciąż zdecydowana większość ma utarte poczucie sukcesu, czyli: posiadanie domu, posiadanie luksusowego samochodu, zegarka, ubrań, gadżetów, wakacji z biura podróży itp. Sporo osób jednak otwiera oczy i dostrzega, że to nie jest żaden sukces, bowiem sukcesem jest: wolność finansowa, w rozumieniu dochód pasywny, gdzie to pieniądze na Ciebie zarabiają, spędzanie czasu jak się chce, wolność życiowa, czyli NIE bycie zależnym od nikogo, od męża, żony czy współpracowników.


Sukces to życie na własnych warunkach, a minimalizm właśnie jest niezwykle pomocnym elementem, który umożliwia szybsze osiągniecie takiego życia.  

bottom of page